Zgierską halą zajęli się prawnicy. Jest ryzyko utraty dotacji z Unii

Przepychanki prawne trwają, a sala sportowo-widowiskowa nie może doczekać się rozpoczęcia budowy. To grozi utratą dofinansowania, co oznacza kres inwestycji. Hala musi stanąć do lipca 2012 roku.

Obiekt miało budować Śląskie Konsorcjum Ekologiczne z Czeladzi. Wygrało przetarg w marcu ubiegłego roku i zawarło umowę na wykonanie inwestycji. Już wtedy pojawiły się podejrzenia, że przedsięwzięcie może być ryzykowne.

- Niepokój wzbudziła oferta złożona przez to konsorcjum - mówi Bogumiła Kapusta, wiceprezydent Zgierza. - Wartość umowy na projekt i budowę hali wyniosła 2,4 mln zł, gdy my szacowaliśmy inwestycję na 6,3 mln zł. Urząd zwrócił się o wyjaśnienia dotyczące tak niskiej ceny. Wyjaśnienia wykonawcy nie dawały jednak podstaw do odrzucenia tej oferty.

W listopadzie konsorcjum wystąpiło do zgierskiego ratusza o gwarancję zabezpieczenia zapłaty na kwotę 500 tys. zł. Działanie firmy nie powinno nikogo dziwić. Był gorący okres wyborczy. Nie było pewne, czy nowe władze zapiszą budowę hali w kolejnym budżecie. Tym bardziej że wiadomo było, iż Zgierz na inwestycje w 2011 roku nie będzie miał zbyt dużo pieniędzy.

Termin udzielenia gwarancji przez ratusz mijał 3 stycznia. Tuż przed zabawą sylwestrową urząd wysłał firmie dokumenty e-mailem i faksem. Oryginał wysłano kurierem. Z raportu firmy kurierskiej wynika, że w sylwestra konsorcjum miało dzień wolny. Kolejna wizyta kuriera w Czeladzi miała miejsce 3 stycznia, ale i wtedy firma była zamknięta. Przynajmniej tak wynika z kurierskich raportów. Dwa dni później konsorcjum poinformowało ratusz o odstąpieniu od umowy, bo nie otrzymało na czas gwarancji bankowej. Firma z Czeladzi uznała, że odbyło się to z winy zgierskiego urzędu i zażądała odszkodowania w kwocie 475,8 tys. zł. Urzędnicy w ostatniej chwili zablokowali wypłatę gwarancji bankowej dla firmy. - Bank wstrzymał wypłatę po zawiadomieniu prokuratury o próbie popełnienia przestępstwa przez konsorcjum - powiedziała Bogumiła Kapusta. - Wystąpiliśmy też do sądu z pozwem o zapłatę kar z tytułu odstąpienia od umowy z winy wykonawcy.

Niestety, ani prezes zarządu konsorcjum, ani prokurent występujący w imieniu firmy, nie zdecydowali się porozmawiać z nami o konflikcie. Telefonu w siedzibie konsorcjum nikt nie odbiera, zaś prokurent, któremu pracownicy przekazali nasz numer telefonu, nie zadzwonił.

Fakt, iż budowa dotąd się nie rozpoczęła, przeraził radnego Marka Sencerka. Zaniepokoiło go ryzyko utraty dofinansowania unijnego. Zgierz nie jest w stanie wybudować hali za pieniądze z budżetu, a po drugie, skoro toczą się sprawy sądowe, to czy można rozpisać nowy przetarg na wykonawcę hali?

- Mamy zagwarantowane dofinansowanie 2,7 mln zł - mówi Bogumiła Kapusta. - Z kosztorysu wynika, że wartość inwestycji to 6,9 mln zł. Chcemy wystąpić o dofinansowanie z jeszcze jednego źródła. Ważne, że można zrobić drugi przetarg i znaleźć nowego wykonawcę. Nie ma znaczenia, kto zerwał umowę na budowę hali. Ważne, że już ona nie obowiązuje.

Podobną przygodę z tym konsorcjum miały władze Sieradza. Firma wygrała przetarg na projekt MOSiR, oferując bardzo niską kwotę. Nie wywiązała się ze zobowiązań i musiała zapłacić karę 10 proc. wartości umowy.