Rodzice odebrali go z autokaru w Głownie.
Podobnie jak jego koledzy ze "Szkoły pod Żaglami", ma nadzieję, że po naprawie szkód morska przygoda będzie kontynuowana. O tym zapewnił ich kapitan Krzysztof Baranowski. Żal im było rozstawać się ze sobą i ze statkiem, który stał się ich domem.
- Czuję się dobrze i bardzo się cieszę, że jestem z rodziną - mówi Miłosz. - Rozstaliśmy się 25 września - dokładnie miesiąc i trzy tygodnie temu. Muszę przyznać, że tęskniłem, choć wrażeń nam nie brakowało. Teraz będę czekać na wiadomości, co dalej z rejsem. Wiem, że armator czeka na "Chopina" na Karaibach i nasza załoga ma go tam doprowadzić. Oby udało się szybko go naprawić.
Miłosz odpoczywa po podróży, choć przyznał, że dwa dni w autokarze to pestka w porównaniu z żeglowaniem od portu do portu.
- W weekend spotkam się z całą rodziną - dziadkami, rodzeństwem, ciociami i wujkami - wszyscy przyjdą, żeby mnie przywitać. Będę im opowiadał o podróży i pokazywał zdjęcia. A w poniedziałek pewnie pójdę normalnie do szkoły.
28 października żaglowiec "Fryderyk Chopin", w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly, przy sztormowej pogodzie, stracił oba maszty. Holownik dotransportował go do stoczni remontowej Penndenis w Falmouth, gdzie statek czeka na decyzję o tym, gdzie odbędzie się jego naprawa.
Na pokładzie żaglowca było 47 osób, w tym 36 gimnazjalistów z całej Polski, uczniów "Szkoły pod Żaglami", którzy w czteromiesięczny rejs na Karaiby ruszyli 1 października.
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?