Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Projektant aut elektrycznych o zakazie sprzedaży spalinówek: „to szaleństwo". Rozmowa z Jackiem Chrzanowskim

Wiktor Przygocki
Wiktor Przygocki
Rozmowa z Jackiem Chrzanowskim, 34-letnim łodzianinem, specjalistą w projektowaniu samochodów elektrycznych. Wychowany na Bałutach projektant od 7 lat prowadzi One One Lab Design Studio, którego siedziba mieści się w łódzkim Bionanoparku przy ul. Dubois. Na swoim koncie ma wiele światowych projektów, m.in. współpracę z amerykańskim miliarderem - Trevorem Miltonem. Razem ze współpracownikami zaprojektował dla niego wodorową ciężarówkę o nazwie Nikola Tre.

WP: Parlament Europejski przegłosował. Od 2035 roku tylko samochody elektryczne. Przez zakaz nie kupimy w salonie samochodu z klasycznym silnikiem spalinowym ani nawet hybrydy plug-in. Czy to w ogóle może się udać?

Jacek Chrzanowski: Z mojej perspektywy jest to kompletnie szalone rozwiązanie. Ogólnie nie jestem fanem zakazów. Wolałbym, żeby ludzi ewentualnie zachęcano, aby się przesiedli na elektryki, niż odcinano możliwość jazdy samochodami spalinowymi. Nie wiem kompletnie, jakiego rodzaju jest to polityka, ale domyślam się, że to wynika z jakichś nacisków koncernów, które zainwestowały duże pieniądze w samochody elektryczne.

Uważasz, że proces przechodzenia na elektryki zachodzi za szybko?

Zdecydowanie za szybko. To jest okropnie źle rozwiązane. Rozsądnie by było, gdyby się okazało, że np. samochody dostawcze albo transport publiczny będą musiały być elektryczne. To by się dało rozwiązać. Jeżeli mówimy jednak o sytuacji, że każdy będzie musiał się poruszać pojazdem elektrycznym, to będzie całkiem zabawnie. Ja tego w ogóle nie widzę w Polsce na ten moment. Infrastruktura nie jest gotowa.

Jak podaje tzw. „Licznik Elektromobilności”, w Łodzi mamy obecnie 40 stacji ładowania...

To po łódzkich ulicach pojedzie chociaż 40 elektryków (śmiech). Nawet gdyby przy każdym miejscu parkingowym w parkingu podziemnym była wtyczka, to niewiele to zmieni, bo infrastruktura elektryczna, by tego nie uciągnęła. Gdyby kiedyś po łódzkich drogach jeździło np. 100 tys. elektryków. to każdy tego typu samochód będzie pobierał więcej energii elektrycznej niż dom. To jest totalnie abstrakcyjna wizja.

Kto może sobie na ten moment pozwolić na elektryka?

Mieszkańcy domów jednorodzinnych. W blokach ładowanie jest właściwie niewykonalne. Przecież nikt nie będzie biegał zimą po podwórku z dziesięcioma przedłużaczami. W najlepszej sytuacji są ci posiadacze domów, którzy mają zainstalowane panele fotowoltaiczne. Wtedy faktycznie im się to opłaci. Użytkownicy elektryków bez paneli wydadzą sporo na prąd, a mieszkaniec bloku będzie musiał jeździć do wspomnianych stacji ładowania. Wydatek za „zatankowanie energii elektrycznej do pełna” będzie cenowo - owszem niższy niż za benzynę - ale już zbliżony do chociażby LPG. Drugi problem jest taki, że te ładowarki, które pojawiają się w mieście, mają dwa złącza. Pomimo tego, że posiadają funkcję szybkiego ładowania, to kiedy pod pierwsze złącze podepnie się inne auto i będziemy „drudzy” w kolejce, to naszego nie naładujemy już szybko, tracąc w ten sposób dużo czasu. Czas ładowania samochodu wydłuży się z godziny do kilku.

Na ten moment w Polsce jest zarejestrowanych 50 tys. elektryków. Ludzie - pomimo wad - zaczynają się nimi interesować.

Sporo ludzi zaczyna się przekonywać do samochodów elektrycznych. Ogólnie to dobrze. Szkoda, że Unia tak się śpieszy, bo zepsują proces zmian tymi dekretami i zakazami. W sytuacji, w której użytkownik ma miejskiego, małego elektryka, jak będzie chciał pojechać np. nad morze, to musi mieć drugie auto - spalinowe. Nie ma innej opcji. Chyba, że czterogodzinną podróż zaplanuje na kilkanaście godz. z dokładnie zaplanowanymi przystankami i dużym stresem, że auto się rozładuje...

Co w momencie, kiedy elektryk rozładuje nam się w trasie?

Jeżeli auto rozładuje nam się w trasie „do zera”, to w przypadku tesli nie zepchniemy go nawet z drogi. Musi przyjechać specjalna laweta, która podniesie samochód albo go podładuje. Ostatnio taki problem był w Katowicach. Jakiemuś mężczyźnie padł zasięg do zera i zatrzymał się na środku skrzyżowania. Przez kilka godzin ruch był sparaliżowany. Elektrykom potrafią towarzyszyć istne „bareizmy”...

A jak z żywotnością baterii w tych samochodach? Kierowców nie zachęca fakt, że kupią elektryka, a tuż po zakończeniu okresu gwarancji nagle będzie ich czekać droga wymiana.

To nie są małe kwoty. W hybrydowych lexusach - jeszcze z dziesięć lat temu - koszt wymiany baterii wynosił od 30 do 40 tys. zł. Z ich żywotnością nie jest tak najgorzej - przynajmniej w teslach. Prócz tego, to się raczej będzie zmieniało. Trudno jednak określić jak szybko - z tego względu, że producentów baterii mamy niewielu. Produkują je aktualnie tylko cztery firmy.

Na ten moment rewolucja za 13 lat. Gdybyś miał wskazać rok, w którym to będzie miało prawo się udać w naszym kraju?

Nie wcześniej niż za 30 lat. Kluczem jest ta nieszczęsna infrastruktura i brak odpowiedniej technologii. Przecież nawet na stacjach paliw często są długie kolejki do dystrybutorów, a tankowanie z zapłaceniem i hot-dogiem średnio trwa może 15 minut - jak nie krócej. Nawet gdyby na każdej stacji benzynowej w Polsce ustawić po kilka ładowarek, to żeby bateria - choć trochę - się podładowała, trzeba będzie odczekać te 45 min. Jeżeli ta decyzja miałaby wejść w życie, to czekają nas obrazy niczym z czasów PRL-u...

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Projektant aut elektrycznych o zakazie sprzedaży spalinówek: „to szaleństwo". Rozmowa z Jackiem Chrzanowskim - Express Ilustrowany

Wróć na zgierz.naszemiasto.pl Nasze Miasto