Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak skutecznie walczyć z rdzą. Czy wiesz co można stosować?

Robert M. Kondracki
Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed rdzą i przedstawimy zalety i wady każdej z metod stosowanych obecnie w Polsce.
Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed rdzą i przedstawimy zalety i wady każdej z metod stosowanych obecnie w Polsce. materiały prasowe
Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed rdzą i przedstawimy zalety i wady każdej z metod stosowanych obecnie w Polsce.

Spis treści

Współczesne samochody wydają się niemal doskonałe – są seryjnie wyposażone w opcje, które jeszcze 10 lat temu wydawały się atrybutem koncepcyjnych prototypów wystawianych w Genewie, Frankfurcie czy Paryżu. Nikogo dziś nie dziwi moc 300 KM z dwóch litrów pojemności skokowej. Są coraz bezpieczne, przyjazne środowisku, a jednocześnie dynamiczne jak nigdy wcześniej.
Pod jednym względem większość producentów z pełną premedytacją wykonało jednak duży krok wstecz.

Poza chlubnymi wyjątkami z firm Ingolstadt i Göteborga, nawet czołowi niemieccy producenci aut z segmentu premium zaliczyli wpadki pod względem zabezpieczenia antykorozyjnego – jak np. Mercedes W 210 i w mniejszym stopniu jego następca, ale też inne modele od klasy A do S włącznie. Wpadki? A może to całkiem przemyślane działanie producentów, którzy nie chcą produkować długowiecznych aut? Gwarancja na perforację blach karoserii trwa 6-12 lat, ale z reguły „ruda” pojawia się na podwoziu aut już po 2-3 latach eksploatacji.

Szacuje się, że w ponad 80% za korozję w samochodach odpowiedzialna jest sól, a dokładnie jej wodny roztwór występujący w błocie „oklejającym” płytę podwoziową, progi, wnętrza nadkoli i inne elementy. W tym środowisku zachodzą zjawiska elektrolityczne, które powodują degradację powłoki lakierniczej, a później korozję blach karoserii.

Według ekspertów, obecnie na potęgę korodują nie tylko auta 95% koreańskich i japońskich producentów, ale także sporo aut europejskich wytwórców, którzy ocynkowane blachy nadwozia wprowadzili 35 lat temu jak Fiat w pierwszym Tipo (1988). Pisano o dobrym zabezpieczeniu Grande Punto/Punto Evo czy 500, ale dziś już wiemy, że w tych autach korozja atakuje niepostrzeżenie, a po upływie kilku lat proces rdzewienia następuje nagle i w szybkim tempie.

Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed
Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed rdzą i przedstawimy zalety i wady każdej z metod stosowanych obecnie w Polsce. materiały prasowe

Jeszcze niedawno wiele osób zachwycało się, że oto Francuzi raz na zawsze uporali się z problemem problem rdzy. Tak faktycznie było w latach 90. – auta grupy PSA i w dużej mierze Renault długo uznawane były za wzorowo zabezpieczone przed korozją. Dziś coraz częściej na forach właściciele różnych modeli znad Sekwany piszą gorzkie słowa pod adresem jakości blach podwozia wielu modeli koncernu, w tym także Dacii i Nissana. Rozczarowuje Ford i Opel.

Powszechnie wiadomo, że motoryzacyjne firmy tną koszta, właśnie oszczędzając m.in. na zabezpieczeniu antykorozyjnym nowych aut. Nawet w autach producentów aut uznanych za niezawodne, pierwsze wykwity korozji pojawiają się na elementach podwozia, na zawieszenia już po jednej zimie. Prym w rdzawym rankingu wiedzie Mazda i Honda, lepsze zabezpieczenie oferuje Toyota, ale i tu do ideału jeszcze daleko. Dobrze wypada Lexus, ale oferta pojazdów oferowanych w Polsce jest niewielka, a ceny wyjątkowo wyśrubowane.

Przez lata 90-te i dwutysięczne temat korozji nie istniał w powszechnej świadomości kierowców. Dopiero po pandemicznym 2020 r. rakietowy skok cen nowych aut i globalne problemy z produkcją nowych aut uświadomiły wielu osobom, że zamiast „nówki” z salonu muszą wybrać auto używane, też zresztą droższe o co najmniej 15%, a nierzadko i ponad 20%. Wzrost cen samochodów używanych i ponadprzęciętny popyt spowodował, że temat „rudego” zagrożenia powrócił. O dobre auto w niewygórowanej cenie dziś coraz trudniej, więc okres użytkowania samochodu może się wydłużyć o kilka lat.
Coraz więcej osób zadaje sobie pytania: czy warto zabezpieczyć auto przed korozją? A jeśli tak, to jaka metoda jest najbardziej skuteczna?

Kto nie potrzebuje antykorozji?

Odpowiedź jest prosta: wszyscy, którzy planują krótkoterminową eksploatację, oraz menadżerowie firmowych flot i wypożyczalni pojazdów, bo tam wydatek rzędu kilku tysięcy złotych za profesjonalne zabezpieczenie płyty podłogowej, progów i ewentualnie profili zamkniętych jest po prostu zbędny. Tacy użytkownicy regularnie wymieniają flotowe pojazdy, więc nawet rudy nalot na elementach zawieszenia nie wpływa na eksploatację w ciągu 2-3 lat. Rdzawy problem ujawni się później, po 5-6 latach, gdy auto będzie znajdować się już w rękach kolejnego, prywatnego użytkownika.

Antykorozja tańsza niż blacharz

Nietrudno więc wywnioskować, że zabezpieczenie antykorozyjne jest celowe i wskazane dla wszystkich użytkowników, którzy zdecydowali się na dłuższą eksploatację auta. Jak długą? Tu każdy odpowie sobie sam, jak długo planuje jeździć autem – wydaje się jednak, że już przy 3-4 letniej eksploatacji zabezpieczenie ma sens i ekonomiczne uzasadnienie. Granicę opłacalności wyznacza kilka czynników – wiek, ogólny stan i przebieg auta, stopień „przywiązania się” właściciela do pojazdu.
Znam przypadek osoby, która okazyjnie w Belgii zakupiła egzemplarz Mitsubishi Lancer. Auto miało symboliczny przebieg, stan techniczny był świetny, z wyjątkiem silnie skorodowanej płyty podłogowej. Choć pierwszy właściciel dbał o regularne przeglądy, najniższa partia karoserii wymagała już poważnej interwencji blacharza. Remont podłogi kosztował ponad 12 tys. złotych, a więc około połowy wartości rynkowej auta w Polce. Gdyby belgijski właściciel wykonał profesjonalne zabezpieczenie podwozia w nowym aucie (w Polsce średnio 3 tys. złotych dla aut tej wielkości) auto zapewne dalej znajdowałoby się w jego rękach, jednak w Belgii nie zaliczyło przeglądu technicznego (Autokeuring) z jedynego powodu w rdzawym odcieniu. Przez 9 lat auto było parkowane bezpośrednio na trawie i to w połączeniu z deszczowym klimatem przyczyniło się do rozwoju rdzy pod japońskim sedanem.
Problem aut, w których stan podwozia jest tragiczny dotyczy nie tylko aut z Europy.
Wiele bolesnych rozczarowań przeżyli także nabywcy terenówek czy vanów z USA. Pod efektownymi plastikowymi poszerzeniami nadkoli, w progach czy wewnątrz ram nośnych aut 10, 20 lub 30 – letnich często grasuje rudy wróg każdego kierowcy. Okazyjny zakup staje się „miną”, bo za Atlantykiem mało kto interesuje się stanem podwozia. A jeśli już, to rdzę skwituje handlarskim zwrotem „Some rust but runs great!” (Trochę rdzy, ale działa świetnie!).

Metody walki z korozją

Fabryczne powłoki lakiernicze i ochronne nowych aut są zwykle niewystarczające. Dotyczy to zarówno płyty podwoziowej jak i profili zamkniętych. W samochodach używanych zabezpieczenie antykorozyjne staje się konieczne, gdy z biegiem lat powłoki ochronne podwozia ulegają wypłukaniu. Często temu towarzyszy rozwój procesów korozyjnych. Najpierw zauważamy korozję powierzchniową, która wolniej lub szybciej przekształci się w zniszczenia perforacyjne – z dziurami na wylot.
W przypadku perforacji na elementach kluczowych z punktu widzenia bezpieczeństwa np. podłużnicach korozja negatywnie wpływa na sztywność nadwozia czyli na nasze bezpieczeństwo, o czym z pewnością przypomni nam diagnosta SKP, odmawiając „podbicia” pieczątki w dowodzie rejestracyjnym.

Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed
Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed rdzą i przedstawimy zalety i wady każdej z metod stosowanych obecnie w Polsce. materiały prasowe

Gdy chcemy eksploatować auto przez dłuższy czas warto pomyśleć o jego zabezpieczeniu antykorozyjnym, najlepiej od razu po zakupie. Samochody można zabezpieczać w każdym okresie eksploatacji również przy istnieniu korozji powierzchniowej, lecz dopiero po chemicznej neutralizacji, jednak, pod warunkiem, że nie nastąpiły zniszczenia perforacyjne.
Zabezpieczenie antykorozyjny może być wykonywane trzema podstawowymi rodzajami preparatów: klasycznym środkiem antykorozyjnym na bazie woskowo-bitumicznej ( m.in. Valvoline Tectyl, Noxudol), środkiem aplikowanym po podgrzaniu środkiem na bazie tłuszczu i oleju mineralnego (Mike Sander’s) lub za pomocy oleistych preparatów z inhibitorem korozji (Krown, Rust Check).

Woskowo-bitumiczna trwałość

„30 % klientów naszego zakładu to właściciele nowych samochodów – maksymalnie do roku czasu. Przyjeżdżają także właściciele aut terenowych oraz aut zabytkowych, a także ci, którzy zdecydowali się na dłuższą eksploatację, bo ceny aut poszły ostro w górę więc nie planują szybkiej zmiany auta” – powiedział portalowi Motofakty inż. Kazimierz Wyszyński, właściciel firmy Wyszyński Auto Centrum, która od 1983 r. wykonuje zabezpieczenia antykorozyjne podwozia. Cena profesjonalnego zabezpieczenia auta segmentu kompaktowego oscyluje w granicach 3 tys. złotych.
„Środki Tectyl firmy Valvoline, które stosuję od ponad 30 lat działają skutecznie przez co najmniej 6-8 lat. Jeśli podwozie będzie myte po każdej zimie – mogą chronić auto nawet przez 10 lat” – wyjaśnił, dodając, że po wykonaniu usługi klient płaci w następnych latach tylko za mycie podwozia, natomiast ewentualne ubytki są uzupełniane gratis w ramach gwarancji. Istotny jest także fakt, że środki woskowo-bitumiczne można aplikować o każdej porze roku.

Przed zabezpieczeniem środkiem antykorozyjnym na bazie woskowo-bitumicznej demontowane są wszystkie osłony plastikowe podwozia – nadkola , osłony silnika, osłony płyty podłogowej. Następnie podwozie jest myte agregatem wysokociśnieniowym (160 atmosfer). Po myciu dokonujemy oceny stanu korozji – w przypadku silnych ognisk korozji podwozie jest czyszczone mechanicznie i rdza jest neutralizowana. Po umyciu następuje suszenie samochodu w kabinie lakierniczej w temperaturze 60 ℃ z nadmuchem na płytę podwoziową. Folią i papierem jest oklejane nadwozie, opony, elementy układu wydechowego i hamulcowego. Suche podwozie jest oczyszczane z rdzy. „Następnie nakładamy właściwe zabezpieczenie antykorozyjne płyty podwoziowej techniką hydrodynamiczną pod ćiśnieniem 250 atmosfer.

„Używamy środka Tectyl 122 A koloru czarnego z zestawem inhibitorów korozji na bazie woskowo- asfaltowej, stosujemy go do ochrony płyty podwoziowej. Warstwa jest równa, elastyczna, a jednocześnie bardzo trwała. Skutecznie chroni przed agresywnym działaniem soli, wypłukiwaniem przez wodę oraz uderzeniami kamieni czy żwiru” – podkreślił inż. Wyszyński.

Do profili zamkniętych używany jest Tectyl 506 EH - zestaw inhibitorów korozji na bazie wosku.

„Odpowiednio wyprofilowane dysze umożliwiają dotarcie do najgłębszych zakamarków nadwozia: podłużnic, wnętrza drzwi, maski, słupków i tylnej klapy” – dodał, wyjaśniając, że nie ma potrzeby nawiercania otworów w nadwoziu.
Po zabezpieczeniu płyty podłogowej, wnętrza nadkoli, progów i opcjonalnym zabezpieczeniu profili zamkniętych następuje montaż zdjętych elementów (osłon) za pomocą nowych spinek oraz mycie nadwozia samochodu. Na koniec klient otrzymuje kartę gwarancyjną.
Na forach klienci oceniają metodę jako najbardziej czasochłonną (4-5 dni), lecz jednocześnie jako najtrwalszą. Inż. Wyszyński wyjaśnił, że właściciele najbardziej skorodowanych samochodów raczej nie wykonają zabezpieczenia w jego warsztacie.
„Pokrycie preparatem Tectyl silnie skorodowanych podłużnic nie ma żadnego ekonomicznego sensu. To byłoby tylko maskowanie zagrożenia” – ocenił.

Kanadyjska chemia raz na rok

„Innowacyjne produkty Krown są nie tylko skuteczne, ale również proste i szybkie w aplikacji. Standardowo zabieg zajmuje około trzech dni, a pełne zabezpieczenie przed rdzą z użyciem produktów marki Krown – około 3 godzin i może być wykonywane o każdej porze roku. Dlaczego tak krótko? Ponieważ produkty marki Krown mają gęstą oleistą konsystencję i właściwości wypierające wodę, więc nie jest konieczne całkowite wysuszenie elementów, jak w przypadku innych preparatów. Konserwacja podwozia staje się dzięki temu dużo szybsza” – czytamy na stronie internetowej kanadyjskiego producenta.

I tu nasz entuzjazm do błyskawicznej, a więc oszczędzającej nasz czas metody gaśnie, bo oto dalej znajdziemy informację: „Dla osiągnięcia najlepszych rezultatów zalecamy coroczne powtarzanie procesu”. Przy cenie od 950 złotych za jednorazowe natryskiwanie preparatu na auto klasy kompakt, już po 3 powtórzeniach łączny koszt zabezpieczenia jest równy kosztowi metody woskowo-bitumicznej.

Także kanadyjski Rust Check oferuje zabezpieczenie oleistą substancją, lecz zaleca powtarzanie zabiegu co 12-18 miesięcy. W trakcie 5-6 letniej eksploatacji koszt 1000-1800 zł nabywca poniesie więc kilkakrotnie w odstępie do półtora roku.
Jak i pozostali producenci Krown rozpoczyna proces zabezpieczenia podwozia przed korozją od mycia specjalnym preparatem pod ciśnieniem. Choć „zaletą technologiczną produktów Krown jest to, że powierzchnie zabezpieczane nie muszą być zupełnie suche” – firma zaleca jednak suszenie podwozia sprężonym powietrzem.

„Zaletą naszej usługi jest czas trwania wynoszący około 3 - 4 godziny w zależności od rodzaju pojazdu. W przypadku naszych zabezpieczeń nie ma potrzeby zostawienia pojazdu na dłuższy okres czasu, a zabezpieczony pojazd jest od razu gotowy do użytkowania” – tak Krown opisuje proces zabezpieczenia preparatem T40.

Na forach klienci podkreślają główną zaletę – szybkość aplikacji (3-4 godziny). Jednak niektórzy użytkownicy samochodów zauważają, że konieczność corocznego powtarzania zabiegu jest uciążliwa, a trwałość – co najmniej dyskusyjna.
Największym mankamentem metody wydaje się jednak fakt, że przed właściwą konserwacją nie są demontowane osłony silnika, miski olejowej i innych podzespołów. Tworzące się tam ogniska korozji, a także pozostałości zaschniętego błota z solą nie będą więc w 100% usunięte i rudy wróg pojazdu będzie grasować bezkarnie dalej.

Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed
Producenci nowych aut często oszczędzają na zabezpieczeniu antykorozyjnym. Dzieje się to kosztem nabywców. Podpowiemy czy warto zabezpieczyć auto przed rdzą i przedstawimy zalety i wady każdej z metod stosowanych obecnie w Polsce. Bartosz Gubernat

Nie każdemu też przypadnie do gustu fakt, że przy zabezpieczaniu profili zamkniętych Krown pracownicy serwisu nawiercają w nadwoziu dodatkowe otwory, aplikują preparat, a następnie zabezpieczają specjalnymi korkami pokrytymi smarem.
Jeden z internautów, podający się za chemika twierdzi, że oleiste preparaty tak naprawdę służą do zabezpieczania nowych samochodów przed pod podrożą morską z Japonii do Europy i gromadzącymi się w ładowniach samochodowców oparami morskiej soli. Podkreśla on, że, to co chroni pojazd podczas dalekiego rejsu, nie jest wystarczająco skuteczne podczas jazdy po zasolonej jezdni.

Według producenta preparatu używają kanadyjskie koleje, jednak nawet w kraju o tak surowym klimacie pociąg jedzie po torach, a nie po jezdni pokrytej wodnym roztworem soli, która po pewnym czasie spłucze cienką warstwę oleistego preparatu z podwozia. Wprawdzie jakakolwiek ochrona podwozia pojazdu jest lepsza od żadnej, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest to raczej placebo a nie naprawdę skuteczny i trwały środek obrony naszego auta przed na rdzą.

Tylko na gorąco

Mike Sanders jest preparatem aplikowanym po podgrzaniu środkiem na bazie tłuszczu i oleju mineralnego o kremowo-beżowym odcieniu i przechowywany w blaszanych puszkach od 0,75 do 24 kg. Ponieważ ma on konsystencję zbliżoną do twardego wosku, musi być aplikowany wyłącznie po podgrzaniu do temperatury 120 °C za pomocą specjalnego pistoletu natryskowego. Później szybko zastyga, tworząc charakterystyczną, jasną warstwę.

Technologię opracowano w 1978 r. w RFN. Przez lata używano jej głównie do zabezpieczania zabytkowych pojazdów.

„Obecnie preparat stosujemy przede wszystkim do zabezpieczania współczesnych, a często fabrycznie nowych samochodów. Youngtimery stanowią ok. 10 procent. Zabieg trwa ok. 3-4 dni, ale w mieliśmy przypadek większych uszkodzeń i naprawa korozyjnych szkód wraz z konserwacją trwała półtora tygodnia” – powiedział portalowi Motofakty Adam Goszczyński, szef firmy Amg – autoryzowanego importera produktów Mike Sander’s i wykonawcę zabezpieczeń produktami tej marki. Według producenta trwałość powłoki ochronnej to pięć lat. Później zabieg należy powtórzyć.
„Zabezpieczamy także profile zamknięte. Pod wpływem wysokiej temperatury środek spływa z górnej partii profilu do dolnej” – wyjaśnia Goszczyński, dodając, że konserwacja kosztuje od ok. 2 tys. zł, jednak ceny są ustalane indywidualnie i zależą nie tylko od wielkości pojazdu, ale raczej od stopnia korozyjnych uszkodzeń podwozia.
„Kiedyś wykonywaliśmy zabezpieczenie dwóch identycznych aut z tego samego rocznika. Jedno pokonało zaledwie 25 tys. km, drugie miało już przejechane ponad 300 tys. km. Różniły się, jak dzień od nocy, stąd też wynikał zakres usług, a tym samym ich cena” – wskazał.

Mniej klientów, mniej warsztatów

Obecnie głównym problemem jest niewielka ilość profesjonalnych, doświadczonych warsztatów. Jeszcze 20 lat temu było ich znacznie więcej. Ludzie kupowali auta za ciężko zarobioną gotówkę i chcieli, by ich pojazd był zabezpieczony na długie lata. Mieli w pamięci rdzewiejące już po 2-3 latach Polonezy czy Fiaty 126p i chcieli uniknąć tego. Dziś większość nabywców nowych aut to firmy, a one nie przywiązują się do pojazdów finansowanych głównie w leasingu, lub coraz częściej - wynajmowanych.
Jednak prywatni użytkownicy podczas dłuższej eksploatacji docenią skuteczną i trwałą ochronę przed korozją. Gdy używane auta drożeją, pojazd bez rdzy wyjątkowo dobrze „trzyma” wartość i jest łatwiejszy do odsprzedaży od skorodowanego odpowiednika.
Warto jednak pamiętać, że pozbawieni skrupułów handlarze pokrywają najtańszymi środkami podwozia pokryte sporą korozją. Dotyczy to np. ram nośnych w samochodach terenowych. Świeża warstwa zabezpieczenia w aucie liczącym już ponad 10-15 lat lub nawet starszym daje sporo do myślenia, zwłaszcza, gdy dany model ma opinię łatwo rdzewiejącego. Choć każda z opisanych powyżej metod jest lepsza od słabego zabezpieczenia fabrycznego, to jednak warto skalkulować koszt biorąc pod uwagę trwałość, odporność na działanie soli i częstotliwość powtarzania operacji. Warto także pamiętać, że do skutecznego zabezpieczenia przyczyni się mycie podwozia po każdej, nawet mało śnieżnej zimie.

Zrób to sam?

Teoretycznie zabezpieczenie antykorozyjne można wykonać we własnym zakresie.
Tylko teoretycznie, bo w pełni profesjonalne zabezpieczenie wymaga profesjonalnego sprzętu. Konieczny jest pistolet natryskowy, profesjonalny sprzęt do mycia podwozia, podnośnik hydrauliczny bo zwykła rampa najazdowa może okazać się niewystarczająca.. W przypadku środka Mike Sander’s konieczna jest... kuchenka lub palnik do podgrzania oraz termometr.
Istotny jest dostęp do odpowiednich spinek i elementów mocujących osłony silnika i miski olejowej do podwozia. Przy ponownym montażu mogą ulec uszkodzeniu. Profesjonalne serwisy mają w zapasie duży ich asortyment. Potrzebne jest odpowiednie, dobrze wentylowane pomieszczenie garażowe.
W przypadku użycia substancji woskowo-bitumicznych cały proces trwa 4-5 dni. Są przyjemniejsze sposoby na spędzanie wolnego czasu, zwłaszcza, że nie mamy pewności, co do ostatecznego efektu amatorskich zabiegów, a natryskiwanie środków spowoduje konieczność uciążliwego zmywania podłogi garażu.
Niezależnie od metody, którą wybierzemy, warsztat wykonujący usługę oferuje nam gwarancję, bo zabezpieczenie wykonują przeszkoleni pracownicy.
Pamiętajmy jednak, że amatorskie wykonywanie zabezpieczenia za pomocą kilku puszek „antykorozji” w sprayu nie przyniesie optymalnej ochrony: warstwa będzie zbyt cienka, by chronić podwozie na kilka lat w trwały sposób i będzie tylko doraźnym środkiem.
Niezbędna jest także wiedza, które środki mogą być użyte i doświadczenie w nakładaniu powłok pistoletem natryskowym. Na rynku jest wiele produktów, jednak część z nich jest niskiej jakości. 20 kg profesjonalnego, markowego preparatu kosztuje ok. 1000 zł i więcej. Jeśli doliczymy wspomniany już sprzęt, okaże się, że wydatek od 2 do 5 tys. (w zależności od gabarytów auta) za profesjonalną usługę jest całkowicie uzasadniony i akceptowalny.

Nie zawsze bezpiecznie...

Choć zabezpieczenie wydaje się prostą czynnością, może okazać się naprawdę niebezpieczne. Nie chodzi tu jedynie o możliwość zatrucia się oparami w źle wentylowanym garażu, bo obecnie producenci starają się, by substancje nie były toksyczne.
„Na początku lat 90. przyjechał do nas starszy wiekiem klient. Stwierdził jednak, że cena za usługę jest za wysoka i że sam zabezpieczy podwozie nowo zakupionego Poloneza. Ustawił auto na drewnianych kołkach podporowych koło domu. Podczas zabezpieczania jeden z kołków przewrócił się, samochód się zsunął i przygniótł właściciela. Mężczyzna zginął. Dwa tygodnie tym samym Polonezem przyjechał do nas jego syn, który opowiedział mi o tragedii” - powiedział inż. Kazimierz Wyszyński.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak skutecznie walczyć z rdzą. Czy wiesz co można stosować? - Motofakty

Wróć na zgierz.naszemiasto.pl Nasze Miasto