Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

17 tys. kur padło w powiecie zgierskim z powodu niedziałającej wentylacji. Hodowca stracił 314 tys. zł

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Wieczorem kury pod Zgierzem jeszcze żyły. Zdjęcie ilustracyjne
Wieczorem kury pod Zgierzem jeszcze żyły. Zdjęcie ilustracyjne Mikołaj Suchan
17 tysięcy kur udusiło się w powiecie zgierskim. Ich właściciel stracił 314 tys zł. Jest przekonany, że przyczyną był brak prądu po wichurze w jego okolicy. Jednak dostarczająca prąd PGE Dystrybucja nie odnotowała awarii na fermie.

Dramat na farmie kur w powiecie zgierskim. Udusiło się 17 tys. kokoszek

17 tys. kokoszek udusiło się na jednej z ferm kurzych koło Zgierza. Do tragedii doszło w nocy z środy (12 lipca) na czwartek (13 lipca). W środę przez powiat zgierski przeszła nawałnica i wieczorem w rejonie fermy była przerwa w dostawie prądu. Hodowca włączył agregat prądotwórczy, jednak wkrótce prąd przywrócono. Wszystkie urządzenia działały, we wsi było światło. Rolnik poszedł spać.

- Na niebie nie było żadnej chmury. Sprawdziłem prognozę pogody w telefonie i zapowiadali deszcz dopiero na drugi dzień - relacjonuje.

Jednak rano okazało się, że połowa kur nie żyje. Padło 17 tys. młodych kokoszek, które chował na nioski.

- Te kury miały wkrótce trafić na kurnik i nieść jaja przez dwa lata. Straciłem 340 tys zł bo tyle do tej pory kosztował zakup, odchów, pasze i opieka weterynaryjna - wylicza załamany przedsiębiorca.

Zaczął szukać przyczyn tragedii. Rano wszystko na farmie działało, był prąd i wentylacja. Hodowca zadzwonił jednak na infolinię PGE Dystrybucja, gdzie dowiedział się, że w nocy w sąsiednich wsiach przez wiele godzin trwała awaria prądu. On sam mieszka na granicy dwóch miejscowości, jest przekonany, że u niego też prądu nie było.

Jednak PGE Dystrybucja zaprzecza. Z jej danych wynika, że dla adresu kurzej fermy rzeczywiście 12 lipca pod wieczór prądu nie było. Jednak awaria trwała tylko 1 godz. 26 minut i zakończyła się o godz. 20.10, a później prąd już był. Spółka nie czuje się odpowiedzialna za sytuację.

- PGE Dystrybucja jako Operator Systemu Dystrybucyjnego nie ponosi odpowiedzialności za przedsiębiorców - wyjaśnia Łukasz Boczar z PGE.

O sprawie został poinformowany Tomasz Czeszczyszyn powiatowy lekarz weterynarii w Zgierzu. Jak podkreśla było to zdarzenie losowe, a zwierzęta zostały zutylizowane.

- Właściciel powinien zapewnić dodatkową kryzysową wentylację mechaniczną, która zadziała w czasie awarii - mówi.

Jak dodaje podobne sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko, w powiecie zgierskim taki przypadek był raz- kilka lat temu z powodu zatkania się wentylacji padły warchlaki.

Podobna tragedia wydarzyła się tydzień temu niedaleko Bydgoszczy. Tam z powodu braku prądu i awarii systemu powiadamiającego o zaniku prądu padło prawie tysiąc świń.

Ale na częste braki prądu narzekają też inni mieszkańcy okolic Zgierza, m.in. Grotnik, Ustronia i Jedlicza. Po letnich burzach i zimowych śnieżycach często u nich nie ma prądu. Także tam część mieszkańców 12 lipca odczuła przerwę w dostawie. - Dwie fazy włączyli nam po dwóch godzinach, ale jednej fazy nie mieliśmy przez trzy dni, nie działała lodówka i kuchenka indukcyjna - wylicza jedna z mieszkanek.

PGE Dystrybucja tłumaczy, że obszar gminy Zgierz jest terenem mocno zalesionym. A na warunki atmosferyczne najbardziej narażone są linie przebiegające właśnie przez tereny leśne. Dlatego PGE Dystrybucja prowadzi regularne przycinki drzew, a linie leśne w ramach modernizacji przebudowywane na bardziej odporne linie kablowe – podziemne.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zgierz.naszemiasto.pl Nasze Miasto