Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Underdog”: I w klatce można być wolnym [RECENZJA]

Dariusz Pawłowski
Piotr Pędziszewski/Next Film
Gatunkowe kino rozgrywające się w świecie sportu nigdy nie było naszym atutem. Tymczasem „Underdog” nadzwyczaj zgrabnie wykorzystuje ograne wątki z tego rodzaju przedsięwzięć. Rzecz jasna pod warunkiem, iż uznajemy walki MMA za sport.

Opowiadanie o sportowcach i emocjach z ich występami związanymi najlepiej wychodziło nam w filmach dokumentalnych, w fabule miotaliśmy się między dydaktyzmem „Boksera”, artyzmem „Arii dla atlety”, a radosną prostodusznością „Męża mojej żony”. A przecież wystarczy charyzmatyczny bohater, który był na szczycie, spadł na dno, tracił i odzyskiwał miłość, aż w końcu dzięki determinacji i wewnętrznej sile przeistoczonej w rozrost mięśni staje do finałowej walki. Czasem z rywalem, czasem z życiem. Drogę wyznaczyli „Rocky” i inni.

Maciej Kawulski, współzałożyciel polskiej organizacji promującej walki MMA - KSW, debiutując w roli filmowego reżysera prochu nie odkrywa i podąża utartymi ścieżkami. Razem ze scenarzystą Mariuszem Kuczewskim wykorzystują sprawdzone elementy, nie łamią schematów, nie kombinują, nie szukają na siłę nowych rozwiązań, z pełną świadomością trzymają się tego, co zostało już na dużym ekranie opatentowane - nawet, jeżeli nie wszystkie dziury w opowieści potrafili załatać. I właśnie taka postawa okazała się po raz kolejny skuteczną.

Już pierwsze kadry przywołują najbardziej znane dzieła gatunku. Doświadczony trener (wyrazisty Janusz Chabior), w charakterystycznym kapelusiku, rozmasowując ciało zawodnika motywuje go do walki mową odwołującą się do życia i śmierci, mającą nadać sens temu, co za chwilę jego podopieczny będzie robił w klatce, w której odbywają się zawody MMA. By mocniej uzasadnić kwiecisty język polski, jakim w tego rodzaju filmach muszą się posługiwać męskie charaktery, twórcy obdarzają szkoleniowca zespołem Tourette’a. Soczyste słownictwo jest tu jednak jak najbardziej na miejscu, bowiem już za chwilę na sportowca (patrzymy na potyczkę jego oczami) spadają liczne ciosy. To otwierająca film konfrontacja Borysa „Kosy” Kosińskiego (świetny, rzeczywiście stworzony do tej roli Eryk Lubos) z Denimem Takaevem (dający radę Mamed Chalidow). „Kosa” wygrywa, ale sędziowie odbierają mu tytuł mistrza. „Kosa” wraca do rodzinnego Ełku i pracując a to jako bramkarz w dyskotece, a to spawacz w parowozowni, próbuje poradzić sobie z bólem wielokrotnie obijanego ciała i równie połamanej duszy. Wkrótce upomni się o niego rzeczywistość, przypomni o sobie przeszłość, pojawi się szansa na przyszłość. Zgodnie z zasadą MMA, wszystko będzie w jego rękach.

„Underdog” to film dla miłośników MMA (zobaczą oni na ekranie zawodników, promotorów i dziennikarzy związanych z KSW), ale ma też w sobie ambicje przekonania do tej dyscypliny i tych, którym kojarzy się ona wyłącznie z przemocą. Bo też o wzajemny szacunek zawodników tutaj chodzi, ich pracę nad sobą i techniką, co ma odróżniać MMA od mordobicia - zapewnia się nas tutaj. W jednej z lepszej scen filmu, „Kosa” wyjaśnia, co czuje zawodnik wkraczając do klatki i, trzeba przyznać, brzmi to nie tylko wiarygodnie, ale również ma swój sens. Duża w tym zasługa Eryka Lubosa, który „robi” ten film - żywi autentyczne uznanie wobec najbardziej oddanych tej dyscyplinie fighterów (sam od lat uprawia boks, do filmu przygotowywał się osiem miesięcy), z przekonaniem wypowiada wyznawane w tym środowisku zasady, wykazał się szczerym poświęceniem na rzecz produkcji (znakomite, rozbudowane sekwencje treningów, obrazujące wiadra potu, które trzeba wylać, by stanąć do walki). Aktor jest kapitalny w chwilach słabości, gdy pozwala sobie na sarkazm, w klatce z Mamedem Chalidowem prezentuje się tak, jakby był to jego żywioł. „Kosie” w jego wydaniu od początku kibicujemy i naprawdę przejmujemy się jego perypetiami. Solidnie wypada Aleksandra Popławska, pierwszorzędni w epizodycznych rolach są Jarosław Boberek i Tomasz Włosok. Całości dopełnia trafnie dobrana ścieżka dźwiękowa.

Niezgrabnie natomiast realizatorzy wkomponowali w film wątek „ruskiej” mafii, z szefem potrafiącym złowić rybę na wędkę przy huku śmigłowca. Choć samo jego wprowadzenie ma znaczenie w filmie, który z jednej strony MMA nobilituje, a z drugiej przyznaje się do jednej z chorób trawiących ten świat - wystarczy zresztą rozejrzeć się po pierwszych rzędach widowni na gali tego sportu.

Jake LaMotta, pierwowzór filmowego „Wściekłego byka” wyznał: „Sześć razy łamali mi nos, sześć razy rękę, nad oczami założono mi w sumie 50 szwów. Ale tak naprawdę raniło mnie tylko to, co działo się poza ringiem”. Bo wbrew pozorom krew, pot i łzy, które są konsekwencją mierzenia się z jednym przeciwnikiem twarzą twarz potrafią boleć mniej niż powszechna podstępność czy podrzynanie serca przez najbliższych. Czasem wolność można znaleźć w klatce.

"Underdog" Polska, reż. Maciej Kawulski, wyst. Eryk Lubos, Mamed Chalidow, Janusz Chabior | OCENA: ★★★★☆☆

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto