- Czy wiecie może państwo dlaczego nie przyjechała „12”? „10” też nie było - usłyszeliśmy w słuchawce na początku tygodnia. Zaniepokojona Czytelniczka marzła na przystanku a kolejne tramwaje nie przyjeżdżały. Nie wiedzieliśmy też, co się dzieje, bo w tym czasie zgodnie z informacjami od dyżurnych służb ratowniczych i miejskich nic poważnego się nie działo, a komunikacja zbiorowa funkcjonowała bez opóźnień i problemów.
Zobacz też: Rewolucja komunikacyjna w Łodzi: siatka połączeń komunikacyjnych w Śródmieściu
W tej sytuacji szukaliśmy odpowiedzi dalej. - Już od kilku dni w pracy brakuje nawet dwudziestu kilku motorniczych i nie jest to kwestia chorób - mówi anonimowo motorniczy MPK Łódź.
Łódzki przewoźnik, który jest tylko wykonawcą usługi na zlecenie miasta, a konkretnie Zarządu Dróg i Transportu, potwierdza problem z brakiem motorniczych i kierowców. - Staramy się tak uzupełniać niedobory pracowników na bieżąco, aby były jak najmniej odczuwalne dla naszych pasażerów - mówi Sebastian Grochala, rzecznik prasowy MPK Łódź.
Odmiennego zdania są pasażerowie. - Po co wszyscy namawiają do korzystania z komunikacji miejskiej, jeśli mamy takie problemy. To już nie jest kwestia opóźnienia tramwaju czy autobusu - one w ogóle nie przyjeżdżają - mówi łodzianin, który regularnie jeździ z Retkini na Radiostację. W tamtym tygodniu nie przyjechały dwa tramwaje z rzędu - dodaje. Zmarnowałem kilkadziesiąt minut na mrozie.
Braki kadrowe są tak znaczące, że pojazdy nie tylko nie wyjeżdżają na trasy, ale i dodatkowo zjeżdżają z niej w połowie dnia. - Tak samo nie przychodzą motorniczowie na poranną zmianę, jak i brakuje zmienników, którzy rozpoczynać powinni pracę na mieście, a nie w zajezdni - opowiada motornicza.
Skąd się biorą te niedobory? MPK zapewnia, że regularnie prowadzi szkolenia dla motorniczych i kierowców. Zapewnia, że kredytuje je dla chętnych. Później pieniądze za kurs wyszkolonemu kierowcy czy motorniczemu potrącane są z pensji.
Zobacz też: Bilety MPK Łódź: opłata tylko za przejechane przystanki? To możliwe!
- Staramy się wszelkimi możliwymi metodami i różnymi kanałami pozyskiwać nowych pracowników. Trzeba pamiętać, że wyszkolenie kierowcy czy motorniczego trwa nawet do trzech miesięcy - mówi Sebastian Grochala. Tymczasem ludzie odchodzą na emeryturę, chorują, czy po prostu miasto zamawia więcej przewozów, a tym samym potrzeba więcej prowadzących pojazdy do obsłużenia wszystkich miejskich linii. - Przy uruchamianiu trasy W-Z i nowych połączeń, mogliśmy się przygotować, bo o wielu szczegółach (jak np. dokładne rozkłady jazdy) wiedzieliśmy z dużym wyprzedzeniem - mówi Grochala.
Trzeba pamiętać, że każdy tramwaj czy autobus codziennie obsługuje dwóch prowadzących (jeden rano, drugi popołudniu). Dlatego ważne jest planowanie z wyprzedzeniem siatki połączeń i częstotliwości kursowania.
W przypadku kierowców autobusów dochodzi dodatkowy problem. - Na rynku brakuje chętnych do pracy z uprawnieniami kierowcy autobusu i potrzebnymi zaświadczeniami - mówi Grochala. A jeśli już są wybierają innych pracodawców.
Wkrótce czeka nas rewolucja komunikacyjna w mieście. Czy będzie brakowało jeszcze więcej prowadzących? Czy na przystankach poczekamy na niejeżdżące tramwaje? Okaże się 2 kwietnia.
Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?