W Zgierzu kominy remontuje się w sezonie grzewczym

Bali się, że w końcu dojdzie do nieszczęścia. Cegły w każdej chwili mogły spaść pieszym na głowę, a sami mieszkańcy ryzykowali zaczadzenie. Długo błagali administratorów o remont. Doczekali się go dopiero teraz, przed wyborami. Z jednej strony cieszą się, w końcu będzie bezpiecznie, ale z drugiej są wściekli, bo marzną podczas nocnych przymrozków. - Jak mam ogrzać mieszkanie, które ma wysokość 3,5 metra, jeśli nie mogę wykorzystać pieca? - żali się Andrzej Zieleniewski. - Jeśli wszyscy lokatorzy zaczną grzać prądem, nie wytrzyma stara instalacja. Zaczną się zwarcia i albo spłoniemy żywcem, albo pogrążymy się w ciemnościach.

Inni lokatorzy martwią się o rachunki za prąd zużyty do ogrzania mieszkań, gdy temperatura spada poniżej zera.

- Byłem w urzędzie miasta i administracji, by spytać, dlaczego remont zaczął się dopiero teraz, a nie latem. Tylko wzruszano ramionami i zbywano mnie, że mam ciepło się ubrać i cieszyć z remontu - dodaje poirytowany Andrzej Zieleniewski.

O fatalnym stanie kominów wiedzą w Zgierzu wszyscy. Kamienice mają po 100-120 lat. Na remont ciągle brakowało pieniędzy. - Nie wszystko da się zrobić od razu, dlatego wybieramy najpilniejsze remonty - mówi Idzi Antczak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej. - Wrześniowe przeglądy kominiarskie wykazały, że kominy nie przetrzymają najbliższej zimy. Trzeba było reagować, a nie było pieniędzy. Po rozmowach z władzami miasta udało się zdobyć fundusze, ale dopiero teraz.

Remontowane będą 3 kominy. MPGM zapewnia, że po godz. 16, gdy ekipy zejdą z dachów, można będzie palić w piecach. Całkowity zakaz ma obowiązywać 3 doby. Uciążliwości skończą się za kilka tygodni.

- Kto nie ma czym ogrzać mieszkania, mogę mu wypożyczyć grzejniki olejowe - obiecuje Idzi Antczak. - Za prąd nie zapłacę, ale lokatorzy zaoszczędzą przynajmniej na węglu.